wtorek, 28 lipca 2009

Wczorajszy dzionek był fajowy...
wynikiem babskiej inicjatywy, połączenia sił, wspólnego zaangażowania 3 kobitek -powstało ok. 60 kartaczy, co, chciałam nadmienić, jest nie lada wyczynem!
spotkałyśmy się wczoraj około południa u "Państwa Malczewskich" w domku, w Budzie Ruskiej...było obieranie, tarcie chyba z 15kg ziemniaków (normalnie wystarczyłoby 7kg, ale młode były bardzo wodniste), zrobiłyśmy pyszny farsz, skwareczki, surówkę z młodej kapusty... słuchałyśmy fajnej muzyki, plotkowałyśmy, poruszałyśmy mniej lub bardziej poważne tematy, a przy tym śmiałyśmy się do rozpuku (przypomniały mi się czasy szkolne)... oczywiście upierniczyłyśmy pół chałupy, nie mówiąc o zalaniu podłogi, innych stratach, bo jakoś wyjątkowo często coś z rąk leciało... ale w przyjemnej, wyluzowanej atmosferze udało nam się "popełnić" całkiem dobre kluchy! :)
potem zjechał się cały dom ludzi i wszyscy żeśmy się zajadali, a każdy zjadł tyle, na ile miał sił, a taką ilością to i pól wsi by obdzielił...
było też coś na deser: pyszny jabłecznik na kruchym, maślanym spodzie, z kruszonką i aromatyczna kawka z tygielka :)

jakoś nigdy nie miałam chęci ani odwagi za kartacze się brać, a jak się okazało, nie takie licho straszne jak go malują!

dzionek zaliczam do udanych i pożytecznie spożytkowanych :)

a dzisiaj słonko pięknie przygrzewa, powinnam zabrać się za robotę, ale może zamiast tego pójdziemy sobie z Licho nad jeziorko...w końcu co się odwlecze to nie uciecze ;) ...jasne...ech

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz