czwartek, 22 kwietnia 2010

czasem słońce, czasem deszcz...
dziś to nawet śnieg i grad u nas spadł
pani zima musiała powiedzieć ostatnie słowo, nie ma co
fatalna pogoda, fatalne ciśnienie, fatalne samopoczucie
ech, nastawiłam gar rosołu, w sam raz na te warunki atmosferyczne
wołowinkę z zupy zmielę i zapakuję w naleśnikowe ciasto-będą krokiety :) pyszne, zapieczone na chrupko z pomidorami...
ot i cały mój plan na dziś, na poprawę nastroju, aury, na zachciewajki kulinarne 
jak zawsze w takich momentach, marzy mi się kocyk i leżaki przy kominku...
może wieczorem odwiedzimy państwa M. i wygrzeję się na zapiecku...
może partyjka w kości...
a może dzbanek gorącego czaju...
może jakiś film...
a może ciepła drożdżówka i kakao...
ech, dziś u mnie wszystko jest na może, albo na nie...
oby do jutra, oby do maja,  do lata... ;)

wtorek, 20 kwietnia 2010


na wiosenne dni
do piknikowego koszyka
pychotowata tarta ze szpinakiem


na placek:
2 szklanki mąki
pół kostki masła/ mr
1/4 szklanki zimnej wody
1/4 szklanki oleju
łyżka śmietany
(sam placek podpiekam przez 15 minut w piekarniku, aż lekko się zarumieni, następnie wykładam nadzienie i całość zapiekam kolejne 20 minut na 180-200*, aż masa na wierzchu nabierze złotobrązowego kolorku)
wypełnienie:
pierwsza warstwa na spód
0.5 kg szpinaku świeżego/ mrożonka ( blanszuję na patelni z oliwką, łyżką masłą i dużą ilością czosnku,przyprawiam pieprzem i gałką muszkatałową)
druga warstwa
150 g sera białego ( używam capri lub wiejski) +2 jajka ( wszystko razem miksuję, doprawiam solą, wylewam na szpinak)
wierzch tarty posypuję płatkami parmezanu 

czwartek, 15 kwietnia 2010




wiosna pełną parą, zazieleniło się, powychodziły pierwsze leśne i polne kwiatuszki, cudnie jest. słonko pięknie przygrzewa, choć od ziemi ciągnie jeszcze chłodkiem...zgodnie z zaleceniem tubylców, czekam jeszcze z siewem nasionek w warzywniaku. mimo tęgich mrozów i braku okrycia w zimie, moje przydomowe krzewy o dziwo przetrwały, puściły pięknie pączki, co wielce mnie uradowało. bałam się, że może być z nimi krucho. wczoraj jedliśmy pierwszy wiosenny plenerowy posiłek- obiadek na pomoście nad Czarną Hańczą. zachciało mi się kanapek piknikowych z kotletami mielonymi z pietruszką i koperkiem, do tego zrobiłam w pojemniczkach mizerię i pomidory z cebulką, w termos herbata... mniam, wyszło pysznie i w dodatku apetyt na świeżym powietrzu był podwójny, uszy się trzęsły od zajadania ;)  oczka nacieszyły się pięknymi widokami, uszy śpiewem ptaków, a  ciałko promykami słonka...

sobota, 10 kwietnia 2010

[*]
kwietniowa smutna sobota...
z niedowierzaniem przyjęłam wiadomość o katastrofie polskiego samolotu
wielki żal, niewyobrażalna tragedia...
w głowie kołacze się pytanie dlaczego...dlaczego dzieją się takie rzeczy...!? 
to straszne, nie umiem sobie tego wytłumaczyć