czwartek, 18 czerwca 2009

Wiele lat temu, jako mała dziewczynka, odkryłam pośród zakurzonych książek-u dziadka, w starym pokoju taty-pamiętnik mojej babci, której nie dane mi było niestety poznać. A w nim, pośród dat, zapisków babci Modzi, myśli skrytych przelanych na papier, piórem pięknie wykaligrafowanych na pożółkłych kartkach, ten właśnie wierszyk. Rym o sielskim dzieciństwie w anielskim domku...





Bardzo mi te słowa zapadły w pamięć. Ilekroć odwiedzałam dom rodzinny babci, ten właśnie słodki domek jak z wiersza, tkliwość jakaś zawsze mnie ogarniała. Wielkie, okryte pajęczyną szafy, kufry, ciężkie drewniane łóżka, zegar bim bam, postacie ze sztychów i pożółkłych fotografii, wszystko to szeptało mi swoją historię. Od dawna niezamieszkały dom przepełniały głosy i kroki kilku pokoleń. Wtedy chyba odkryłam w sobie miłość do starych przedmiotów, do sielskich-anielskich klimatów jak z domu wiejskiego. A marzenie o kwitnącym sadzie, piwoniach i hortensjach pod oknami, dzierganych serwetkach na komodach, kapie na kanapie, drewnianych podłogach, starych sztychach na bielonych ścianach, słoiczkach z konfiturami i milionach innych większych czy mniejszych przedmiotów, które tworzyłyby genius loci babcinego domu, zaczęło kiełkować w mojej głowie...

1 komentarz:

  1. Aż sobie powiekszyłam i się wczytuję w tekst, wpatruję w zdjęcie... Genialne. Takie skrawki przeszłości mają w sobie straszne pokłady magii.

    POzdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń