sobota, 20 marca 2010

ostatnio jakoś nie wychodzi mi pisanie notek, chęci brak albo weny czy też czasu. zdjęcia robię  głownie w domu, na podwórku nudna przejściówka zimowo-wiosenna, ani koloru ani nawet odrobiny słonka ostatnio nie ma. dni też jakoś tak mijają bardzo spokojnie, nie dzieje się właściwie nic nadzwyczajnego. chyba przez tą aurę zapanował taki chwilowy marazm. błoto wszędzie, chlapa wszędzie...co to będzie!?
dobrze, że przed kilkoma dniami odwiedzili nas znajomi, zawsze to jakaś odmiana i weselej troszkę się zrobiło. na początku tygodnia  musieliśmy odbębnić krótki wyjazd do Białegostoku. smutny to był czas jakiś taki, pożegnałam swojego kochanego Ptaka, kanarka staruszka, ech. w moim pokoju zrobiło się cicho i pusto.  chociaż chciało mi się posiedzieć spokojnie w domu, to nie za bardzo dawałam radę się odprężyć. ciągle mi się na wspominki zbierało i smuteczki jakieś. no ale takie życie...trzeba przetrawić...
wczoraj złożyłam kolejny, trzeci już wniosek o dofinansowanie, w Białymstoku, zobaczymy jak wypadnę, tym razem podbijam stolicę województwa ;) za pierwszym razem zabrakło dwóch punktów, za drugim lista rezerwowa i dwie dziesiąte punktu za mało. żadnych wniosków z kart oceny merytorycznej niestety wyciągnąć nie miałam jak, państwo oceniający nie zgodzili się ze sobą w ani jednym punkcie, masakra...widać nie ma na ocenę żadnego klucza, ani metody...jest to po prostu subiektywna ocena jednostki "unijnego sprawdzacza wniosków". czysta anarchia. nie wiem czy to dobre słowo...raczej absurd, a do tego loteria losowa...no nic, ale jak się chce kaskę trzeba po nią sięgać, sama nie przytupta i nie zapuka do drzwi, dlatego próbuję, póki co dzielnie i bez załamywania rączek...ale wewnętrzne poczucie niesprawiedliwości i cierpliwość, mają swoją granice...
ostatnio jestem fanką kamerek online podglądających dzikie zwierzęta, moja ulubiona to ta zainstalowana przy gnieździe orłów, po prostu niesamowite wrażenie robią na mnie te ptaki! , ale prześmieszne akcje można tez zobaczyć na ujęciach z łowiska, gdzie rozrzucana jest karma, gdzie stołują się dziki, sarny, jelenie (np.codziennie ok godziny 16, pan leśniczy zakarmia i zasiada na wiaderku, które wcześniej sobie ścieli słomą i przez dobrą godzinę siedzi nieruchomo, a wokół biega bez składu i ładu, jak po arenie cyrkowej momentami nawet setka dzików :) człowiek się może wciągnąć, jak w "dobry" brazylijski serial, nie ważne jak długo nie oglądasz, ale włączasz i wiesz wszystko! 
akcje z dzikami mogę śledzić też na żywo. w okolicy pan przewrócił słup energetyczny, jadąc za szybko traktorem ;) więc stary słup usunięto, a wkopano nowy, rozgrzebując zamarzniętą ziemię. już wieczorem wieści o nowej stołówce rozeszły się po okolicznym lesie, a dzicz kudłata przegrzebuje namiętnie co dzień od nowa każdy centymetr ziemi wokół nowego słupa, powiększając średnicę zrycia średnio o kilka metrów...oczywiście zwierzęta są tak zajęte penetracją gruntu, że nie zwracają prawie w ogóle uwagi na otoczenie, więc spokojnie można się im przyglądać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz