poniedziałek, 1 marca 2010

"Zaledwo zimy minęła pogróżka,
W łagodnym, miękkim i tkliwym powiewie
W sad nagi wchodzi wiosna, nowicjuszka
Skromna, co jeszcze o swych czarach, nie wie..."


przedwiośnie 
uroki wsi, okolicy w jakiej mieszkam, doceniam zawsze najbardziej po powrocie z miasta. po kilku dniach w betonowym, zurbanizowanym krajobrazie, nie przeraża mnie już nawet błoto po kolana, a byle kałuża wydaje się być jakimś zaczarowanym zwierciadłem, w którym można ujrzeć ten niesamowity błękit wiosennego nieba. kiedy wyjeżdżałam, we czwartek, wokół było zupełnie biało, dookoła piętrzyły się zaspy śnieżne.  przez te kilka dni nieobecności okolica zupełnie się zmieniła, wreszcie coś się ruszyło, ożywiło w przyrodzie... czerń i biel przeobraziła się w beżowo-brązowy melanż poprzetykany gdzieniegdzie błękitem nieba oraz odcieniami zieleni zeszłorocznej trawy.  jest przyjemnie ciepło, człowiek ma chęć zrzucić z siebie zimowe ubrania, poczuć na skórze te pierwsze wiosenne promienie słońca, oddychać głęboko, wciągać zapach rozmarzającej ziemi...


1 komentarz:

  1. Piękna wiosna u Was się zrobiła! U nas i w okolicach jeszcze śniegu a śniegu...

    OdpowiedzUsuń