czwartek, 15 kwietnia 2010




wiosna pełną parą, zazieleniło się, powychodziły pierwsze leśne i polne kwiatuszki, cudnie jest. słonko pięknie przygrzewa, choć od ziemi ciągnie jeszcze chłodkiem...zgodnie z zaleceniem tubylców, czekam jeszcze z siewem nasionek w warzywniaku. mimo tęgich mrozów i braku okrycia w zimie, moje przydomowe krzewy o dziwo przetrwały, puściły pięknie pączki, co wielce mnie uradowało. bałam się, że może być z nimi krucho. wczoraj jedliśmy pierwszy wiosenny plenerowy posiłek- obiadek na pomoście nad Czarną Hańczą. zachciało mi się kanapek piknikowych z kotletami mielonymi z pietruszką i koperkiem, do tego zrobiłam w pojemniczkach mizerię i pomidory z cebulką, w termos herbata... mniam, wyszło pysznie i w dodatku apetyt na świeżym powietrzu był podwójny, uszy się trzęsły od zajadania ;)  oczka nacieszyły się pięknymi widokami, uszy śpiewem ptaków, a  ciałko promykami słonka...

1 komentarz: