sobota, 16 lipca 2011

ech, dzieje się ostatnio...nie mogę narzekać na zbyt dużą ilość wolnego czasu ;) a wszystko oczywiście za sprawą mojego małego trola Tosiaka. Panna zaczęła dwa tygodnie temu raczkować, zaraz potem stawać na nogi, potem siadać i na dokładkę wyłazi jej pierwszy zębal...trochę się tego wszystkiego nazbierało w tak krótkim czasie, więc jest wesoło. codziennie nowe guzy na głowie, zbity nochalek, stała podwyższona temperatura 37.3 pewnie z powodu ząbkowania, płacze i rozdrażnienie na przemian z głośnym śmiechem i zasuwaniem jak mały samochodzik byle do przodu lub czepianiem się wszystkiego, co tylko w zasięgu ręki i wstawanie na nogi. jednym słowem masakra. sama łażę jak śnięta ostatnio z powodu wahań ciśnienia, burz, wiatru i ogólnie dziwnej pogody. toni pewnie też się to po części udziela, bo kto wytrzyma bez rozdrażnienia upały i duchoty na przemian z deszczem i pochmurną aurą...
i tak to właśnie mija lipiec, niby środek lata, a jakoś tak dziwnie jest. nawet w tym roku się jeszcze nie kąpałam, nad czym strasznie ubolewam, ech. ale może jeszcze się rozkręcą te wakacje, marzy mi się jakiś wyjazd urlopowy, ale nie wiem czy z Tosiakiem w takim stanie ducha i ciała da się coś zaaranżować. tymczasem zboże dojrzewa, złocą się kłosy, w stadninie i okolicy sianokosy. słonko wysoko na niebie, bociany w ogródku,  a ja korzystam z okazji, że mała śpi i zamiast odpoczywać lub zajmować się czymś miłym, biegam po domu za myszami, bo cholery małe wlazły nam tarasem i robią niemały "bałagan" w chałupie...wrrrr. i takie to życie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz