środa, 9 września 2009

o świcie...


... wszystko wydaje się takie świeże, nieskazitelne...początek dnia, czegoś zupełnie nowego...oddechy z rześkiego, chłodnego powietrza uderzają do głowy, wokół cisza i spokój...
tego dziś było mi trzeba, wstałam przed wpół do szóstej, zabrałam aparat i poszłam sobie w teren. było przecudnie, totalnie się wyciszyłam, pstryknęłam kilka fotek, ale bez żadnej rewelacji, choć nie powiem, że nie nastawiałam się na ochy i achy...to nie był chyba dobry czas na fotografowanie, to co rejestrowało moje oko, w żaden sposób nie przełożyło się na zdjęcia...bywa i tak...najważniejsze jest i tak to, co zostało w głowie...a było co podziwiać, przepiękny wschód słońca, cały świat zatopiony w mlecznej mgle, babie lato i pajęczyny z tysiącem nanizanych jak diamenty kropelek rosy...odgłosy budzącej się do życia przyrody, śpiew ptaków, pianie koguta, ryczenie krów, rżenie koni... a pośród tego wszystkiego ja, taka mała, dziwna dziewczynka w kaloszach, Karolcia w krainie czarów ;) ech...cudnie to lato się kończy i jak pięknie przechodzi w jesień...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz