czwartek, 1 października 2009


Jesiennie już się zrobiło zupełnie, zmieniła się pogoda, drzewa ubrały już swoje kolorowe suknie, jezioro zmieniło kolor na smutny, ciemnoszary odcień. Wieje , pada, a na dokładkę jest zimno brr. do domu przyniosłam już pierwsze kasztany, na komodzie jak co roku o tej porze zagościła suszona hortensja, żeby na jeszcze troszkę przywołać wspomnienie lata...wygrzebałam prababciny ręcznie robiony bieżniczek, razem ze starą porcelaną i kwiatami tworzy całkiem przyjemny zestaw w ciepłej tonacji ...



Najnowsze moje odkrycie na słoty jesienne to edelberry flower drink czyli sok z kwiatów czarnego bzu. Przepyszny, rozgrzewający z ciepłą wodą, idealny zamiast cytryny do herbaty. Myślę, że zagości u mnie na stałe, latem będę go podawała z wodą sodową i ginem ;) Sok jak się okazuje na zdrowotność, ponieważ kwiaty dzikiego bzu czarnego zawierają; flawonoidy, garbniki, kwasy organiczne, fenole, sole mineralne, olejki eteryczne i związki działające napotnie. wywar z nich stosuje się najczęściej jako środek napotny i przeciwgorączkowy, a także moczopędny przy zapalnych stanach dróg moczowych. Zewnętrznie używa się go do płukania przy zapaleniu gardła i ust, jak również do przemywania oczu. Picie soku podnosi podobno również odporność organizmu, idealny na przejściówki letnio-jesienne i zimowo-wiosenne :)



A spiżarka powoli się zapełnia, wczoraj późnym wieczorkiem włożyłam do słoików konfiturę ze śliwek węgierek, przerobiłam też paprykę, czekają mnie jeszcze buraczki i może jednak pomyślę nad jabłkami... chodzi mi po głowie jeszcze dzika róża, owoce czarnego bzu, pigwa...ale to odkładam na później...

Nie pisałam nic o rykowisku, a byłam kilka dni temu wieczorem u znajomych w leśniczówce w środku lasu na przepięknym koncercie...bajka, ryk jeleni zrobił na mnie ogromne wrażenie.. siedzieliśmy sobie pod drzewem na ławce, wcinaliśmy jabłecznik z kruszonką a 15m dalej dorodny byk prezentował swoją siłę, niesamowite...

Dziś dzień prania, ogólnego ogarniania się, kończenia spraw ważnych, bo od jutra Bartek ma urlop... mam nadzieję, że pogoda się poprawi i uda nam się wyskoczyć w bieszczady na kilka dni, marzy mi się polska złota jesień na połoninach... może uda się zrobić kilka fajnych fotek..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz