środa, 25 listopada 2009


mój Bieszczadzki Anioł
to stary kawałek drewna z bieszczadzkiego drzewa, mozolnie wygładzany latami przez górski potok, na kamieniu ze strumienia, rzeźbionym przez wieki wodą i wiatrem, pociętym upływającym czasem...

zauroczył mnie wtedy nad brzegiem Sanu, atłasowy i ciepły w dotyku, raczej jak tkanina niż drewno, patyk z anielskim skrzydłem-pomyślałam...
zaklęłam go sobie wtedy w Anioła Potęgi, tego który ma moc czynienia cudów
może to zwyczajny kawałek konara, ale dla mnie zaczarowany.. tamtymi chwilami, duchem miejsca

dziś jest u mnie w domku, przyglądam mu się, mam nadzieję, że moje dobre myśli i jego moc sprawią, że rano będzie lepiej, że przez chmury przebije się słonko ...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz