Maj zieleni łąki, drzewa, już i ptaszek w polu śpiewa...
w sobotę wybrałam się na targowisko, zakupiłam w końcu moje ulubione kwiaty do doniczek na taras, mama przywiozła mi lawendy. czekałam z sadzeniem na słoneczne późne popołudnie, a w rezultacie wielkie sadzenie roślinek odbyło się w poniedziałek, w największy deszcz :) ale są już na swoich miejscach, co mnie wielce cieszy, bo zrobiło się troszkę weselej za oknami. teraz z drżeniem serca czytam prognozy pogody i niepokoi mnie fakt, że ze środy na czwartek ma być zero stopni, a odczuwalna temperatura to minus pięć. wrrrr a przed moimi cudnymi kwiatkami jeszcze trzech ogrodników i zimna zośka...no zobaczymy, może będzie dobrze.
dziś za oknem jest dość ponuro, na podwórku zimny wiatr, słonko gdzieś zabłądziło w chmurach. a ja cieszę oczy bukietem żółtych wesołych kaczeńców, który dostałam od swojego chłopa :) spoglądam za okno na moje piękne angielskie pelargonie, w nogach mam ciepłego psa, w ręku kubek z gorącą herbatką z imbiru, cytryny i miodku. doceniam ciszę i spokój po weekendzie majowym i rozgrzewam brzuszek ;)
Ciekawie tu u Ciebie , będę zaglądać częściej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Trafiłam tutaj jak to zwykle bywa przypadkiem...przeczytałam od deski do deski...zostaje..pozdrawiam
OdpowiedzUsuń